Bangkok – miasto kontrastów. Miasto Tajów – szczęśliwych i dumnych, że nigdy nie utracili niepodległości. Zatrzymujących się o godzinie 8.00 i 18.00 na odsłuchanie hymnu narodowego. Miasto obcokrajowców – zagranicznych firm i korporacyjnych wieżowców. Miasto zapachów – raz po raz drażniących zmysły, pochodzących z przyulicznych straganów. Miasto różnorodnych smaków. Miasto nowoczesności – podniebnego i podziemnego metra. Miasto tradycji i buddyjskich zwyczajów – mnichów przechadzających się boso o poranku. Miasto hałasu – wydawanego przez bardzo popularne tam motocykle. Miasto bogactwa – luksusowych hoteli, apartamentów, turystycznych atrakcji.
Miasto biedy – pełne dzielnic ubogich, gdzie dom od domu oddzielony jest wąską dróżką, na której toczy się życie. Nie musisz jechać na obrzeża, by znaleźć się na gwarnej i ubogiej uliczce – są bardzo blisko zakorkowanej siedmiopasmówki. Miasto uśmiechów, których podobno jest 300 rodzajów. Miasto skrytych ludzi, a jednak w ich języku jest tyle słów na opisanie uczuć. Miasto ludzi, którzy kochają, płaczą, nienawidzą, boją się. Żyjących, i tak jak każdy, szukających przyjaciół, akceptacji, miłości i ciepła. Gdzie pośród ludzi z innej kultury można doświadczyć, że przyjaźń jest tęsknotą każdego człowieka. Że jest takie miejsce w sercu, w którym tli się to samo pragnienie.